Dzień jak co dzień — pomyślała sobie, wstając o poranku. Nie przypuszczała bowiem, że tego dnia przyjdzie jej doświadczyć prawdziwej magii. Obudziła się jak zwykle przed szóstą. Nie czułą się wyspana, co wprowadziło ją już w nieco napięty stan. Chwile potem podczas spaceru z psem, zmuszona została do wysłuchania uwag chyba jeszcze bardziej niewyspanej pani. Humor chciała więc sobie poprawić zakupami. Szkoda tylko, że kurier zatarasował jej wyjazd. W Biedronce też nie wszystko okazało się, być na miejscu, więc musiała zrobić rundkę po sklepach – a tego przecież nie planowała. Kiedy zaś wzięła się za domowe porządki — odkurzacz okazał się rozładowany. Na ogrodzie zaś mrówki zjadły jej różę, a mszyce obsiadły porzeczkę. DOŚĆ! – Krzyknęła i poszła do pracy.
Miejsca, które zazwyczaj było jej oazą spokoju. Najpierw zrobiła więc listę zadań „na dziś”. Potem kawę. Już miała siadać do pracy, gdy zadzwonił telefon. Odebrała. Rozmowa była długa i wyczerpująca. Ludzka kreatywność po raz kolejny dała o sobie znać. Potem były raporty, plany sprawozdania, przegląd nowości zamówienia… Tylko patrzeć jak i jej kręgosłup powie dość. Porzuciła więc fotel i mysz i poszła między regały — tam też jest co robić. Trzeba poukładać zwroty. Zrobić selekcję. Wyrównać. Obłożyć nowe książki i … Dać się porwać. W tym jednak przypadku nie chodziło o zwykłego porywacza, a o książkę, którą przypadkiem wyciągnęła z półki. Wystarczyło potem już tylko ją otworzyć, przeczytać zdanie. Jedno, drugie, trzecie… I wtedy zapomniała o całym świecie. Czytała, siedząc na podłodze między pełnymi książek regałami. Przewracała kartki jedna po drugiej pełna fascynacji. Zadziałała magia biblioteki i słów zapisanych na kart tej książki.
Północ nie zdołała jednak wybić. Pierwszy był jej mąż z pytaniem: „Gdzie jesteś — już dawno po 20:00″.
Autor: Edyta Sztylc